sobota, 26 marca 2011

Njus.

Myślę, że za niedługo coś sensownego skrobnę. I myślę, że za niedługo będę w radio, ale o tym we wpisie który będzie... kiedyś. Pozdrawiam!

poniedziałek, 14 marca 2011

No, to może zabronimy?

Cześć!

Gópota Suchana: Plastyka, pani sprawdza, czy aby ktoś nie przyniósł wazonu / czy aby komuś nie trza wpisać ,,motywacyjnej" pały.

Pani: SUCHAN!
Suchan: CO?
P: Wazon masz?
S: Nie.
P: Aha, siadaj. Jedynka.
S: Ale ja go zrobiłem, mam go na biurku w domu.
P: [naciągając nieco skórę pod okiem] tak, a tu mi tramwaj jedzie.
S: A co, to moja wina, że go nie przyniosłem?

Ponownie N/C.

Pierdoła:  Na Śląsku nie mają większych kłopotów, niż kolor autobusów. Rozważa się ich zmianę z żółtego na żółto-niebieskie. Tak, bo ważniejsze są kolory ikarusów niż problem... no właśnie...

Treść właściwa:
Postanowiono cenzurować niektóre treści. I poddać je rygorystycznym nakazom KRRiT - Rady usuwania niewygodnych dla Donalda z Tuskowa treści. Oczywiście, jest to super... bleee! DUPA! Jest to pomysł do dupy! GÓWNO, GÓWNO, GÓWNO! Kto wymyślił taką sraczkę? Cóż to za syf? Co za bolesny głupek zarabia pieniądze za tworzenie treści, których jedynym słusznym miejscem przechowywania jest muszla klozetowa? A, kurde. Poczytajcie se więcej tutaj .

I co, za nie długo będziemy mieli zamknięte usta? Eeee kurde.
Więcej info, i fajne komentarze możecie znaleźć na www.kontestacja.com . Jeśli będzie jakaś manifestacja, na pewno tam coś o tym będzie. JA NA TAKIEJ BĘDĘ NAPEWNO.

Kawał:

Barbara, która pracuje w mięsnym?
KIEŁBASIA!


CZYMAJCIE SIĘ CIEPŁO! 

poniedziałek, 7 marca 2011

KTO MA UMYĆ STÓŁ?

Dzisiaj wklejanko: Cotygodniowy felieton Martina Lechowicza, z elementami biblii, Boga i kupy. No i stołów xD

Pamiętam jak jeden pan w jednej telewizji się zdenerwował, bo inny pan nie umył stołu.

I miał rację. Ten pierwszy pan, nie ten drugi. Mycie stołu albowiem jest czynnością tym ważniejszą im więcej ludzi potem z tego stołu korzysta. Albo na niego patrzy. A w tamtej sytuacji był to z jakiś milion ludzi.

Potrafię mimo to zrozumieć, że pani sprzątająca imieniem Zosia lub też zarządzający panią Zosią pan Rurek nie są zainteresowani myciem stołu przed głównym wydaniem programu w ogólnopolskiej telewizji. Pani Zosia i pan Rurek mają bowiem właściwe wyważenie poczucia własnej wartości. Pracując na tak wysokim poziomie, poziomie miliona widzów, myślenie o up...apranych stołach jest czymś zbyt niskim. Pani Zosia i pan Rurek mają ambicje. I nie mają głowy do mycia stołów, kiedy wokół nich wszędzie unosi się Wielka Polityka.

I tak samo my wszyscy - mamy ambicje! Nasza ambicja, mówiąc krótko, polega na tym, że chcemy być bogaci, mieć wielki wpływ na innych oraz być szanowani i poważani. Jest to normalne, zdrowe i zrozumiałe dążenie człowieka do tego, żeby stawać się lepszym. Chcemy więcej z siebie dać w kwestiach ważniejszych niż stół. Bo o stół to nie warto się starać. Co to tam taki stół...

Bo żyjemy pod złudzeniem, że nie to jest ważne co jest innym potrzebne, ale to co innym imponuje. Pcha nas to dążenie, i chcemy być bogaci, wpływowi i szanowani. Ale ponieważ o innych nie myślimy w tym, tylko o sobie, to z drugiej strony nie interesuje nas właściwie skąd miałoby się wziąć nasze bogactwo, dlaczego inni mieliby w ogóle się liczyć z naszym zdaniem i z jakiego powodu mieliby nas poważać. Ma tak być i już.

Ostatnio dostaję na przykład propozycje podstawiania głosu do jakichś filmików na YouTube. Jako, że lubię próbować nowych rzeczy, jestem wszystkiego ciekawy i pobawić się lubię, pytam człowieka co to za film, po co, dla kogo i z jakiego powodu. I tutaj właściwie nie dostaję żadnych informacji. No to mówię: scenariusz przyślij. Przysłał. I, jak się zresztą spodziewałem, okazało się, że:
  • filmik nie ma żadnego pomysłu, celu ani przesłania
  • cała treść sprowadza się do nagrania ujęć z jakiejś gry i dorobienia do tego dialogów - minimum wysiłku
  • na dialogi też nie ma sensownego pomysłu
  • jak również na fabułę
  • nie mówiąc już o zakończeniu
  • człowiek nie wie kompletnie jak się pisze scenariusze, bo mu się też nie chciało przeczytać
Krótko mówiąc, jest to przypadek młodzieńca, który chce być mądry, sławny i bogaty, ale nigdy się nie zastanawiał skąd by ta mądrość, sława i bogactwo miały właściwie przyjść. Jak sportowiec, który tak wyraźnie widzi się już w posiadaniu złotego medalu, że trenowanie jest poniżej jego godności. Może myśli, że sama chęć zastąpi pracę?

I nie żeby to by jakiś odosobniony przypadek. 9 na 10 maili, które dostaję z jakimś pomysłem, tekstem piosenki, czy propozycją opiera się na założeniu, że ktoś chce mieć natychmiastowe sukcesy bez żadnego wysiłku.

Kiedy więc odpisuję temu komuś, że taki scenariusz to trzeba z 10 razy przepisać i poprawić zanim będzie się nadawał do czytania, że żeby dobrze umieć pisać trzeba najpierw przeczytać 50 kg książek, że żeby grać na gitarze jak ja to trzeba najpierw pobrzdąkać sobie kilka lat (tydzień to zdecydowanie za mało), to potem rozczarowanie, które zieje z odpowiedzi tego człowieka na mój mail, jest naprawdę przygnębiające. Bo zachęcam jak mogę każdego do próbowania swoich sił, nawet jeżeli początki są zupełnie koszmarne. Jak to możliwe, że tyle ludzi nie zdaje sobie sprawy z tego, że nic wartościowego nie przychodzi bez pracy, nauki, uporu i konsekwencji?

I do takich osób należą zapewne sprzątająca pani Zosia i bliżej nieznany pan Rurek, którzy gdzieś po drodze zapomnieli, że oprócz doradzania dyrektorom jak prowadzić firmę, prezenterom jak modulować głos i informatykom jaki program najlepiej zainstalować, trzeba jeszcze umyć stół.

Zapewne z tego samego powodu przez dziesiątki lat nikt nie był sobie w stanie poradzić ze słynną opadającą deską w WC w PKP, mimo, że przerost zatrudnienia w PKP jest wciąż 10 razy większy niż w kolejach brytyjskich. Tyle ludzi, a nie znalazł się nikt ze śrubokrętem, kto by wziął i poprzykręcał w końcu jak trzeba te deski od kibla.

Niedawno rozmawiałem z jedną dziewczyną, która w Polsce nie widzi perspektyw dla siebie.
- Nie masz pracy? - mówię - No to może jedź pracować do Anglii.
- Do Anglii? - prychnęła. - I co ja tam będę robić? Frytki smażyć?
- A potrafisz coś innego? - wyrwało mi się.

Nie potrafiła. Ale miała pewnie tytuł magistra i odpowiednie do wagi tytułu ambicje.

Zapewne bardzo by się ucieszyła z pracy w telewizji razem z Rurkiem. Ale nie spodziewam się, że byłaby akurat tą osobą, dzięki której stoły będą zawsze umyte.

A jak się to wszystko ma do chrześcijan?

Ma się tak: chrześcijanin, który naprawdę trzyma się tego co mówił Jezus, powinien radzić sobie znacznie lepiej z przerostem własnych ambicji nad możliwościami.

Jezus opowiedział raz historię o człowieku, który dał podwładnym pieniądze, a później wrócić sprawdzić co z nimi zrobili. I rozliczając ich odpowiadał im tak:

"I rzekł do niego: To dobrze, sługo dobry, przeto iż w małym byłeś wierny, obejmij władzę nad dziesięciu miastami" [Luk 19:17]

Co pokazuje właściwą kolejność. Najpierw trzeba się sprawdzić w czymś małym.

Trzeba uczciwie przyznać, że wielu ludzi wkurza ta kolejność, chrześcijan nie wyłączając. Myślą sobie: bez przesady, jestem za dobry, żeby stoły myć. Powinienem się czymś większym zajmować!

I niektórzy z nich faktycznie mają rację: rzeczywiście są za dobrzy i ich możliwości się marnują. Podobnie jak człowiek z przypowieści, który był w stanie poradzić sobie z zarządzaniem miastami, a tracił czas na inwestowanie drobnych kwot. Takim ludziom więc doradzam cierpliwość. Ty wiesz, że jesteś dobry, to inni też to zobaczą. Wcześniej czy później przyjdzie kolej na większe wyzwania, a w tym czasie, w którym myjesz stoły, ciesz się, że masz luz. I przygotuj sie dobrze. Później będzie dużo trudniej.

Cała zaś reszta ludzi to po prostu malkontenci, którzy oceniają siebie samych nie na podstawie rzeczywistych zasług, ale wyłącznie własnego mniemania o sobie. Tym doradzam zebrać się na odwagę i skonfrontować się z rzeczywistością: zrób sobie w głowie listę nie tego co mógłbyś-zrobić-gdybyś-miał-okazję, ale tego co faktycznie zrobiłeś. Weź uczciwie pod uwagę czy te okazje, które były, dało się wykorzystać lepiej. Czy masz się czym pochwalić czy tylko umiesz sprawnie operować trybem warunkowym? Lepiej porządnie umyć jeden stół niż wypisywać sobie ile byś zrobił, gdybyś został prezydentem.
Jednych taka lista dokonań ucieszy, bo okaże się, że nie są wcale tacy mali jak im sie wydawało. Innych zmartwi, bo spadną z własnego piedestału.

No i dobrze. Jezus powtarzał często: "ostatni będą pierwszymi, a pierwsi ostatnimi". I lepiej żeby to się miało okazać teraz, niż potem. Im wyżej wzlatujesz, tym boleśniejszy będzie potem upadek.

A że zwykłe przyziemne zajmowanie się stołami jest czymś, co i największym przystoi, o tym Biblia mówi nie raz. To przecież nie apostołowie Piotr, Jan ani też znany z mądrości Jakub wrzucili w pierwszych dniach chrześcijaństwa największy kij w mrowisko, ale niejaki Szczepan - człowiek, którego wybrano do mycia stołów, bo apostołowie chcieli mieć więcej czasu na "modlitwę i służbę Słowa" (jak to opisuje Biblia). Podczas kiedy oni pilnowali tej służby Słowa, on po godzinach pracy w jadłodajni, prowadził ostre dyskusje z kim popadnie, dowodząc, że Jezus jest Mesjaszem. Szło mu tak dobrze, że na koniec stanął za to przed Sanhedrynem (radą najwyższych władz religijnych), gdzie wykazał swoim interlokutorom w długiej i barwnej przemowie, iż są bandą hipokrytów, którzy oskarżają go o łamanie prawa, którego sami nie przestrzegają, powołując się do tego na przodków, którzy o tyle są podobnie, że tak samo mordują na prawo i lewo tych, co im mówią prawdę. W tym miejscu szanowne grono dostojnych znawców Pisma szlag trafił, i udowodnili za pomocą dużej ilości kamieni, że oskarżony miał co do ich oceny w zasadzie rację. I tak to Szczepan został pierwszym męczennikiem wywołując rozruchy w całej Jerozolimie, których konsekwencją było gwałtowne rozprzestrzenienie się chrześcijaństwa poza Jerozolimą.
I to wszystko zrobił człowiek, którego wyznaczono do usługiwania przy stołach.

Sam Jezus też dał przykład jakie powinniśmy mieć podejście w kwestii stołu. Kiedy w czasie ostatniej wieczerzy postanowił pobawić się w służącego i umyć wszystkim nogi, Piotr gwałtownie zaprotestował. Najwyraźniej nie mieściło mu się w głowie dlaczego ktoś tak wielki miałby się zniżać do poziomu mycia nóg.
No właśnie. Dziś też wielu nie rozumie, dlaczego mieliby się zniżać do poziomu mycia up... aćkanego stołu.

Czy mycie stołu jest upokarzające? Być może. Z reguły wtedy, kiedy w lustrze rano widzisz Napoleona albo Kleopatrę, a po południu ktoś ci każe umyć stół albo pracować na zmywaku. Tak, wtedy to jest upokarzające. I bardzo dobrze - powinno być. Przełknij to, bo inaczej faktycznie możesz skończyć jako Napoleon. W pałacu bez klamek.

Tak naprawdę nic nie ma upokarzającego w uczciwej pracy, choćby był nie wiem jak mała. Upokorzenie jest tylko w twojej głowie. To uczucie, to nieprzyjemne ukłucie urażonej dumy należy traktować jako ostrzegawcze światełko. Dla każdego - a chrześcijanina w szczególności.
Bo nikt nie lubi ludzi, którzy uważają się za Napoleonów.
Prawdziwych Napoleonów, nawiasem mówiąc, też niekoniecznie.

Do zobaczenia w następny poniedziałek.
A jeżeli znasz kogoś, kto chciałby dostawać "Okiem chrześcijanina", wyślij mu tego maila lub zaproś na okiem.odwyk.com.
Może mu się to przyda. Kto wie.

środa, 2 marca 2011

Nowe mieszkanko. Parapetówka?

Witajcie w nowych kątach!

No. Wiecie, czemu przeszedłem. To nie będę Wam truł. Nadzieję mam tylko, że i tu będziecie mnie czytać. Ale - zacznijmy, tak jak zacząć trzeba.

Gópota suchana: Środa, lekcja z psychologiem z Rudy Śląskiej, kiedy owy próbuje wytłumaczyć nam zasady pseudo-edukacyjnej gry, w którą mamy zagrać:

Psycholog: (...) a ja jestem moderatorem tej gry. No, to zaczynamy!
Suchan: Aha, czyli jest pan GieEmem, tak?
No comments.

Pierdoła: 
Ciekawe czy wiecie, dlaczego na papierze toaletowym jest pełno takich wtłoczeń. Wiecie?

cyk
cyk
cyk
cyk
piiiiiiiiiiik
znacie odpowiedź?
Po to, żeby więcej płynów do niego wlazło. Tak, tak, sami sobie dopowiedzcie, co to mają być za płyny.

Treść właściwa: 
W sumie, to koledzy zaproszeni po raz pierwszy do nowego mieszkania, powinni zostać przywitani parapetówką. Swoją drogą, ciekawe jakby wyglądała taka impreza. Że co - zamiast szampana bony na eurogąbki na nk.pl? A może prezencik - torcik? Nie, nie, słabe to jakoś. Hmmm.... dajcie coś w komentarzach i zobaczymy ;)

To jest taki drugi pierwszy wpis. Blog jest prowadzony dalej, tyle że gdzie indziej. O czym dla potomności powiadamiam, Amen.

Dowcip:
Dlaczego nogi śmierdzą?
BO WYCHODZĄ Z DUPY!

Trzymajcie się!