Pochwalony!
Cześć, witajcie, cholera. Jestem zmuszany, prześladowany i szykanowany, bo nie piszę na swoim własnym blogu. Wiecie dlaczego nie piszę?
Dlatego,
Dobrze, dobrze. Buntuję się, bo jestem leniwy. I mświcy. I wredny.
I za mądry...
Okej, zacznijmy tak jak trzeba.
Gópota Suchana:
Dziś będziemy podziwiać zadziwiający talent Danielka: czytanie. Warto dodać, że w kościele w którym miałem komunię świętą pełni on funkcję lektora. Trzeba też wspomnieć o tym, że od czasu, kiedy się o tym dowiedziałem, zacząłem co niedzielę uczęszczać to church. Jak on czyta... och!
ORYGINAŁ: Nowy podział administracyjny kraju wprowadzono w 1999 roku.
SUCHAN: Nowy podział administracyjny kraju wprowadzono w 1990 roku.
Odeprę zarzuty, jakobym uwziął się na Suchana tylko dlatego że się raz pomylił.
W sumie, to macie rację. On pomylił się faktycznie tylko raz. Na dwa wersy.
Tak, tak, czepiam się. Łot Eva?
Nieważne.
Hahaha, spadłem z krzesła. Okazuje się, że w sejmie były dni otwarte. To nie jest jakiś szok, bo takie dni są organizowane co jakiś czas. Ale chodzi o wypowiedź jednego posła PSL-u. Abowiem TVN przyszedł na Wiejską, i jednego posła, którego zobaczyli, to właśnie on. Później przyszli inni chyba, ale na początku był tylko on. Zadano więc pytanie:
- Jest pan jedynym posłem, którego zobaczyliśmy dzisiaj w Sejmie. Myśli pan, że inni nie przyjdą?
- Nieeee no, myślę, że jak otworzyliśmy nasze ZOO, to małpki przyjdą.
Po tej wypowiedzi myślałem o tym, żeby wysłąć jemu walentynkę.
A JEŚLI CHODZI O WALENTYNKI, TO JEST JEDYNA PIOSENKA, KTÓRA WYRAŻA MÓJ STOSUNEK DO TEGO ŚWIĘTA.
http://www.youtube.com/watch?v=qQ3VXr-6pRw
I temat 14. lutego zakończmy tym akcentem.
CO SIĘ DZIEJE??
Pytam się coś! Co się dzieje?!
Jestem zażenowany wydarzeniami ostatnich kilku tygodni. A w sumie, to wszystko wydarzyło się w ferie. Śmierć Wisławy Szymborskiej i Whitney Houston (pewnie źle napisałem).
Kurde, tacy ludzie!
Wisława Szymborska - jej wiersze odkryłem po jej śmierci. Wieeem, teraz wielce płaczę, ale to chyba nie szkodzi, nie? Najbardziej podoba mi się ten o kocie.
Umrzeć - tego nie robi się kotu.
Bo co ma począć kot
w pustym mieszkaniu.
Wdrapywać się na ściany.
Ocierać między meblami.
Nic niby tu nie zmienione,
a jednak pozamieniane.
Niby nie przesunięte,
a jednak porozsuwane.
I wieczorami lampa już nie świeci.
Słychać kroki na schodach,
ale to nie te.
Ręka, co kładzie rybę na talerzyk,
także nie ta, co kładła.
Coś się tu nie zaczyna
w swojej zwykłej porze.
Coś się tu nie odbywa
jak powinno.
Ktoś tutaj był i był,
a potem nagle zniknął
i uporczywie go nie ma.
Do wszystkich szaf się zajrzało.
Przez półki przebiegło.
Wcisnęło się pod dywan i sprawdziło.
Nawet złamało zakaz
i rozrzuciło papiery.
Co więcej jest do zrobienia.
Spać i czekać.
Niech no on tylko wróci,
niech no się pokaże.
Już on się dowie,
że tak z kotem nie można.
Będzie się szło w jego stronę
jakby się wcale nie chciało,
pomalutku,
na bardzo obrażonych łapach.
I żadnych skoków pisków na początek.
No, i Łytni. Śmierć cholera zaskaczająca. I wanna dance with somebody, My love is your love and so on. Kurcze, szkoda. Choć może - trzeba mieć umiar we wszystkim?
"(...) To już jest koniec, nie ma już nic"
Paciorek, kawalik i spać.
Dzenia!
Umarł ateista. Staje przed świętym Piotrem i czeka na decyzję.
- Piekło - decyduje św. Piotr.
- Ale jak to piekło?
- No tak, piekło.
- Chcę rozmawiać z Panem Bogiem.
- Dobrze, zaraz wracam.
Św. Piotr idzie do Boga i mówi.
- Umarł ateista, ja zdecydowałem, że idzie do piekła, a on chciał rozmawiać z Tobą.
- Teraz nie mam czasu, powiedz mu że mnie nie ma.