niedziela, 21 kwietnia 2013

Polska Polonia.

"Heloł and łelkam"!
~Jeremy Clarkson

Zgodnie z postanowieniem widzicie mnie szybciej, niż się spodziewaliście.

O czym dzisiaj?

Ostatnio się zbulwersowałem. To ostatnio było już kawałek czasu temu, ale jeszcze trzyma. Chodzi o sprawę TVPolonia. Oczywiście uważam, że jakby dać Małiuszowi Meaksowi Kolankoł kasę, którą Ministerstwo Spraw Zagranicznych miało przeznaczyć w pierwszej wersji na działalność tego kanału, to on po jakimś czasie oddałby z procentem, a co więcej, dałby pracę wielu ludziom i sam byłby bogaty. No, i oczywiście wyprodukowałby programy, który Polonia oglądałaby z chęcią.

No sorry, ale puszczanie 3 powtórek Leśnej Góry jest porażką.

Znalazła się dla mnie jednak (a trzeba dodać, że nie jestem Polonia) ciekawa propozycja w ich ramówce. Biorąc pod uwagę, że mam problemy z pisownią razem-osobno pewnych słów (o czym pewnie przy lekturze moich wypocin zdążyliście się dowiedzieć i o czym świadczy wygląd zaaranżowanego przeze mnie pulpitu...),

program ten był dla mnie jednym z bardziej wartościowych produkowanych przez TVP. Chodzi oczywiście o słownik polsko@polski.

Zawsze, kiedy "leci" (ZIB: (Z Innej Beczki, polski odpowiednik BTW) znacie jakiś lepszy odpowiednik tego słowa?), oglądam go z zaciekawieniem. Uwielbiam formułę programu, fachowość profesora Jana Miodka, a pytania zadawane przez naszych rodaków są naprawdę interesujące. Na pewno są. Nie są w ogóle nudne. 

Sam profesor zresztą jest dla mnie ostoją języka polskiego w telewizji. Bez niego by się nie dało. Jak można usunąć Miodka z telewizji?

To tak, jakby Stigowi ściągnąć kask, Faktom zabrać Durczoka, a Jarosławowi Smoleńsk.

Bez Miodka nie wiedzielibyśmy wielu informacji o czymś, czego używamy codziennie. Zapędzilibyśmy się w niewiadomą stronę bez Ojczyzny-polszczyzny, którą mój rodziciel(?) zwykł z zafascynowaniem oglądać. 

Tylko ten fakt podniósł mi ciśnienie.

Tak, wiem. Gdyby miał dobrą oglądalność, to o dwudziestej w sobotę na tvn-ie leciałby on, a nie Mam Talent. ALE NIE O TO CHODZI! C'mon, Rzeczpospolita woli oglądać wywody nad tym, czy Basia ma zadzwonić do Marysi, czy pogadać z nią przez Skype.

Co jednak mówi sam wywołany do tablicy? 

Otóż, że nie żałowałby, gdyby słownik polsko@polski nie pojawiłby się więcej razy w telewizji. Że nowe doświadczenie, że się nie przywiązywał, że zajmie się czymś innym. I jednocześnie podziękował za to, że tyle osób broniło słownika. 

Ja też bronię. Choć trochę za późno, bo już wiadomo, że kasa się znajdzie. O, MSZ-cie, bądź pochwalony.

Chociaż raz. 

"Do widzenia"
~Papież Franciszek

wtorek, 2 kwietnia 2013

Wakacje na początku roku!

Bujaka!

Dawno się nie widzieliśmy, nie?

Tak.

Dawno się nie słyszeliśmy, nie?

Tak.

TO SIĘ K$%#@ PYTAM CO SIĘ STAŁO?!

Nic.

Czasem tak bywa, że się nie chce. Nie ma się pomysłu, chęci. A jednak prowadzenie bloga ma być dla mnie przyjemnością z pisania (a nie obowiązkiem) a dla Was przyjemnością z czytania. Dlatego, poza tym, co napisałem, nie będzie więcej uzasadnień. Po prostu, próbuję dbać o jakość. To samo podejście ma Seler.

Podczas naszego "niebytu" w sieci, nagraliśmy chyba trzy odcinki. I żaden nie ujrzał światła dziennego. W jednym podniecaliśmy się nowym papieżem, a inny był w ogóle nieśmieszny.

I tyle.

"Oj Sławek, gadasz choćby ktoś wsadził ci sztyl od miotły w dupę"

Tak.
Znaczy, tylko tak gadam. Nikt mi nic nie wsadzał :D.

Co ja chcę dzisiaj napisać?
A to, że prowadzę bloga już trzy lata. Tutaj jestem od drugiego marca 2011, ale na my.opera.com/sla17/blog zacząłem pisać już w 2010 roku. Troszkę minęło od tego czasu.

Co pewnie widać po postach (żadnego nie usuwałem, możecie sobie porównać). Może spoważniałem? Albo zgłupiałem? Nie wiem.

Wiem, że się popsułem. Na pewno. Nie jestem już tak obowiązkowy, jak kiedyś. Nie ma we mnie idei. I nic mi się nie chce.

A do tego przegrałem sprawę, która do niedawna była dla mnie bardzo ważna. Nie wiem, czy do końca jest to moja wina.

ALE NIE POWIEM WAM O CO CHODZI, AHAHAHAH!

To, co mi się podoba, to to, że nie mam już żadnych kontaktów z Suchanem, a to duży plus! Co więcej, jestem w klasie z ekipą z mojej klasy w szkole podstawowej, więc mam poczucie, że jesteśmy ze sobą zżyci. Nauczyłem się, co znaczy praca fizyczna, i jakie zasady panują wśród robotników (pierwsza z nich brzmi "zakurz się" a druga "płacą ci za godziny, więc się nie spiesz").

Poza tym, moje ambitne plany z bieganiem legły w gruzach (ale może się otrzepią i wskrzeszą... trza żyć nadzieją ;P) i dalej jestem... "bułeczka" xD

No, ale nie podsumowywuwymuwujmy się tak. Od tego są inni.

A w ramach pierdoły powiem wam, że postanowiłem przeżyć Triduum Paschalne. W życiu nie byłem na mszach z okazji Wielkanocy. Postanowiłem więc to zmienić, i szczerze mówiąc, to nie żałuję. Zobaczyłem, fajny teatrzyk swoją drogą, czuć jest pierwiastek sacrum, ale nie wiem, czy to dobrze. Skoro Dżej-zi ma być naszym przyjacielem i ojcem, to nie wiem, czy taka świętość powinna być odczuwalna. Przecież nie klękam przed Selerem.

NIGDY TEŻ NIE KLĘKNĄŁEM. I NIE ZAMIERZAM TEGO ROBIĆ.

Zboczeńcy.

Dobra, może jak na powrót starczy tekstu? Postaram się pisać częściej. Ale, jak mi nie wyjdzie, to nie sikajcie.

Pan zmartwychwstał.
Alleluja!

xD